sobota, 13 kwietnia 2013

Dzienniki Bibliotekarza #1: Książki, a design

Cześć!

... 

...

...

 Dzisiaj zajmę dość ciekawym dla mnie tematem, a konkretnie sposobem układania książek. W mojej głowie zabrzmiało to lepiej, ale... To tylko tak głupio brzmi. Nie mieliście nigdy wielkiej potrzeby przełożenia książek na półce, zmiany ich układu? Jeśli nie... to chyba jestem jedyny. Szczerze, ja to uwielbiam. Kocham książki i porządek. A nic mnie nie denerwuje bardziej niż widok książek w nieładzie. (No może, bez przesady) Nie jestem jednak takim maniakiem idealnie ułożonych książek, jak na przykład bohaterka książki   "Poczwarka" Doroty Terakowskiej, w której domu wszystkie książki były w takim samym formacie i miały takie same, robione na zamówienie okładki. Mnie tego typu projektowanie wnętrza nie bawi. Idealizowanie wszystkiego nie prowadzi do niczego. Czemu używam terminu "projektowanie wnętrza"? Z prostej przyczyny, według mnie książka odłożona na półkę/szafkę staje się niejako elementem otoczenia, ozdobą. Staję się częścią duszy pomieszczenia, w którym mieszka. 

Przepiękne wkomponowanie łóżka w półki. 

...

Bardzo lubię pomieszczenia, w których regał z książkami odgrywa znaczną rolę. Takowy pokój wręcz oddycha literaturą. Możesz poczuć Mickiewicza, Moliera, czy też Rowling... I nie chodzi mi tu tylko o zapach książek... tych starszych, przesiąkniętych swoją historią oraz tych prosto z księgarni. Wchodząc do takiego pokoju po prostu czujesz ich obecność. Dlatego też, uważam pokój pełen książek za tętniący życiem, życiem bohaterów książek. I wtedy nawet nie obchodzi mnie już porządek, taką ilość książek jak na powyższej fotografii trudno opanować. W takich sytuacjach lekki miszmasz jest po prostu wskazany.

...

Kolejnym ważnym designerski aspektem układania książek jest dla mnie faktura/kolor okładki. Nie oznacza to oczywiście, że oceniam książki po okładkach. Nie, okładka jest tylko dodatkiem, drugorzędnym elementem książki, który tylko ma nas zachęcić (lub zniechęcić) do lektury. Książki z wyłącznie z tytułem, autorem i matową okładką poszły już w niepamięć. Wydaje mi się nawet, że już słowniki i encyklopedie nie są tak zwyczajne jak kiedyś. Wszystko jest teraz kolorowe, z pięknymi efektami. Czasem zdarzają się wydania, których wydawcy przesadzają z efektami na okładce. Takie książki wyglądają na przekombinowane. A szkoda, bo często mają wspaniałe "wnętrze". Mnie to w sumie nie przeszkadza, ale wtedy mniej osób sięga po dany tytuł, no chyba, że opis/recenzje przyjaciół są na tyle dobre... Niektóre okładki są na tyle piękne, że bezapelacyjnie można je nazwać osobnymi dziełami sztuki.

...

Na koniec chciałbym dodać, że jak już w powyższym tekście pisałem, okładka jak i samo bawienie się książkami jako sztuką to tylko dodatki. Prawdziwe piękno literatury tkwi w słowach. Wzruszają, bawią oraz uczą prawdy życiowej.






1 komentarz:

  1. Ej, dobre slowa, ja mam manie co chwile iukladania od nowa mojej bardzo mini biblioteczki, w wiekszosci moja kolekcje zapelniaja ksiazki starsze ode mnie, na ktore patrzac az chce sie po nie siegnac~~

    OdpowiedzUsuń